Przydługi wstęp: robiąc szybki risercz do tego wpisu postanowiłem upewnić się, że autorem jednego z cytatów które czasem lubię używać jest faktycznie Peter Drucker. No i ku memu zdziwieniu, okazało się, że nie jest. nie jest, przynajmniej nie według tego artykułu, mimo że najczęściej jemu jest on przypisywany.
Niemniej ponieważ uważam, że mimo że cytat nie jest jego, to jest bardzo użyteczny i zamierzam go używać dalej. A na potrzeby dzisiejszego wpisu przypomniałem sobie kolejny fajny cytat. W dodatku taki, na który trafiłem przez przypadek po raz drugi czy trzeci na przestrzeni ostatnich dni. Ciekawy przypadek. A co ciekawsze, okazało się, że również i temu cytatowi przypisywany jest prawdopodobnie niewłaściwy autor (tym razem Albert Einstein, a wiem to stąd).
Po tym pokrętnym początku – przejdźmy do meritum. Dzisiejszy temat to zwinne (agile ^^) i zgrabne połączenie obu tych cytatów. Tym co je łączy dla mnie – jest czas. O ile zgadzam się z tym, że nie wszystko co się liczy jest policzalne, to czas, jak najbardziej do tych liczących się rzeczy należy. I jednocześnie, zmierzenie i policzenie czasu może prowadzić do lepszego nim zarządzania. I wygenerowana nam dodatkowych możliwości, czy mówiąc po kanbaniarsku – opcji. Same plusy.
Czas jako zasób jest jedynym praktycznie nieodnawialnym dobrem. W dodatku w ciągu doby rozdystrybuowanym idealnie po równo. 1440 minut ma każdy, niezależnie od statusu społecznego, wieku, poziomu inteligencji, stylu życia czy płci. Kropka. Zostaje tylko pytanie, jak ten czas wykorzystujemy.
Skąd pomysł na Time Tracker?
Moje próby mierzenia na co ile czasu “wydaję” były wielokrotne, gdyż cel szczytny. Niestety, ze względu na swój dość niski poziom wejścia łatwo było zacząć, ale wymagało to na tyle dużo samozaparcia, że równie trudno było to utrzymać. I ponosiłem porażkę za każdym razem. Czego próbowałem?
Przez wiele miesięcy, może nawet rok z okładem korzystałem z Toggl.com i jego integracji z elementami ekosystemu Google. Ale zawsze coś stało na przeszkodzie, moja praca była dość… hmm, chaotyczna i nigdy nie wykorzystałem w pełni potencjału który niewątpliwie drzemie w tym narzędziu. Jakiś czas później odkryłem podobny doń Clockify (ale jego żywot był jeszcze krótszy) – po prostu czegoś mi brakowało. Przede wszystkim – prostoty użytkowania, łatwego przypominania sobie o konieczności, wróć, chęci mierzenia czasu.
Inne rozwiązania – chyba znalazłem!
I tak kiedyś wpadłem na ślad fizycznych trackerów do mierzenia czasu. Wygooglowałem TimeFlip i ZEI (było w odmętach Kickstartera). ZEI przemianowany został na Timeular i tę opcję rozważałem. Dlaczego nie TimeFlip? Pierwsza wersja miała paskudne recenzje 😉 i dość skutecznie mnie one odstręczyły od zakupu.
Przez jakiś czas (długi) biłem się z myślami, czy wydawanie około 90 Euro na gadżet, który nie wiem, czy u mnie zatrybi jest uzasadnione. I długo uważałem, że nie, bo koszt eksperymentu wydawał się za wysoki. Ostatecznie jak już byłem tuż-tuż decyzji o zakupie, okazało się, że Timeular zmieniło model biznesowy i do ceny urządzenia doszła cena miesięcznego abonamentu, brrr. Jeszcze o ile początkowo można było kupić tracker z darmową apką w wersji Basic, tak teraz każda subskrypcja jest płatna. A jako że mam alergię na usługi subsprypcyjne, to temat upadł. Ale algorytmy Google chyba podchwyciły temat i zaczęły mi się pojawiać reklamy TimeFlip2 Time Tracker.
Trochę dodatkowego przekopywania wyników wyszukiwania i okazało się, że TimeFlip2 podobno, według kilku artykułów na blogach to zupełnie inny produkt niż pierwsza wersja, problemy wieku dziecięcego zostały rozwiązane, i wszystko gra i śmiga. W dodatku ceny spadły 😉 i z początkowych ~100 USD/EUR zrobiło się o 40% taniej.
Czyli co? Kupujemy?
No kupujemy. Jak w Toyocie – długie przemyślenia i analiza i wreszcie decyzja, że kupuję. Jest kwiecień. Na Black Friday czekać nie było sensu, za to znalazłem w Google kod rabatowy na 10% i okazało się, że cena TimeFlip2 z wysyłką to znacznie przyjemniejsze ~275 PLN (ostatecznie rozliczenie transakcji w USD dało kwotę 278,00 PLN).
Jako zajawkę krótkiego “unboxingu” napiszę tylko, że paczka przyjechała do mnie z Chin, zamówienie 9.05.2023 odebrałem osobiście od kurierki InPost 24.05.2023, więc po dwóch tygodniach. Więcej info w kolejnym poście. Ale z pierwszych testów wynika, że się polubimy, bo “so far, so good”.
Pozdrawiam serdecznie,
Marcin
2 comments
Jestem bardzo ciekawa Twojej recenzji jak sprawdza się na dłuższą metę. Korzystałam z Toggl ale często zapominałam wyłączyć bo była to jedna z „otwartych i działających w tle „ aplikacji. Innymi słowy była ale jakby jej nie było 😉
Tutaj opcja czegoś fizycznego co stoi na biurku i kłuje w oczy wydaje się być wyjściem poza ramy pakowania wszystkiego co się da w samą cyfrową formę. Czekam z niecierpliwością! 🙂